niedziela, 27 czerwca 2010

Ludzie z żelaza


Armia groźnie wyglądających zardzewiałych mężczyzn stanęła przed Starą Maszynownią na terenie Nowych Gliwic. Rzeźby Zbigniewa Frączkiewicza podróżują po całej Europie. W Gliwicach zostaną do 18 lipca.

Pierwsze rzeźby z cyklu Ludzie z żelaza powstały blisko 30 lat temu. Kolejne postacie powstają nadal. Jak czytamy w katalogu wystawy, „praca ta współcześnie nabrała sensu, który sprowadza się do przekazu wartości uniwersalnych, aktualnych bez względu na czas, do stawiania pytań o ludzką tożsamość, miejsce na ziemi, własną istotę, poczucie indywidualności, wartość jednostki, autonomię człowieka, jego miejsce i rolę w społeczeństwie. Frączkiewicz stworzył Człowieka z żelaza, ponieważ sam doświadczył pracy w zakładach przemysłowych. Żelazny był sumą refleksji artysty na temat kondycji ówczesnego człowieka, ale nawet wyjęty z pierwotnego kontekstu politycznego i kulturowego, będzie zawsze wyrazem przemyśleń na temat kondycji ludzkiej w znaczeniu dużo szerszym”.

My z XX w.

Żelazny człowiek stoi wyprostowany z luźno opuszczonymi rękoma, oczy utkwione są w dal. Ten pozorny spokój kompozycji burzy jej forma. Muskularne ciało, mięśnie naprężone do granic możliwości, poza pełna napięcia. Części ciała: tułów, nogi, genitalia, dłonie, głowa to oddzielne, skończone formy połączone grubymi śrubami. Żelazny człowiek jest ciężki, toporny, przerażający swą brzydotą i dosłownością przedstawienia. Bezduszna, epatująca postać z nieobecnym wyrazem twarzy, stojąca jak maszyna, a jednocześnie zagubiona i samotna.




Oprócz 22 figur żelaznych ludzi, na plenerowej wystawie w Gliwicach możemy też obejrzeć rzeźbę My z XX w. oraz zamkniętego w klatce Traktorzystę.

Robią wrażenie!

==Radar==

Wykorzystano tekst Anity Kaczmarskiej.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kiedyś we Wrocławiu uczestniczyłam w happeningu opartego na połączeniu tych rzeżb z grupą żywych, nagich mężczyzn którzy eksponowali swe ciała w podobnych pozach. Sens happeningu sprowadzał sie do hasła "czytaj z szeptu" Modele mówili szeptem, ale większość damskiej publiczności nie koncentrowała się na ruchu ust tylko nieco innych częściach ich znakomitych ciał. Ja byłam pod wrażeniem, zwłaszcza, że w nieoficjalnej części happeningu można było chwycić mocno za metalowe i nie tylko "części" leciutko je posuwając. Zgadnijcie jaki był finał....