niedziela, 20 czerwca 2010

Z czego zrobić ścieżkę rowerową, żeby wszyscy byli zadowoleni?


Wbrew wyobrażeniom urzędników gminy, nawierzchnia, z jakiej zbudowana jest ścieżka rowerowa, ma równie duże znaczenie co sam fakt, że taka ścieżka w ogóle istnieje. Niestety, w wielu urzędach wciąż pokutuje przekonanie, że wystarczy zrobić JAKĄKOLWIEK ścieżkę, by z dumą mienić się miastem przyjaznym rowerzystom.

Z moich rowerowych doświadczeń wynika, że tak uwielbiana przez niektóre miasta kostka betonowa jest najgorszym z rozwiązań. Rozumiem, że jest to wygodne dla ekip remontowych grzebiących w instalacjach podziemnych – rozebranie kawałka takiej nawierzchni jest prostsze niż rozwalanie jej za pomocą młotów pneumatycznych. Ale nie jest to przecież rozumowanie rowerzysty! Urzędnicy myślą swoimi kategoriami, użytkownicy takiej drogi swoimi. Jako użytkownik muszę stwierdzić, że nawierzchnia z kostki to pomysł chory. Abstrahując już od kosztów i pracochłonności budowy (jak widzę tych robotników układających kostkę po kostce... co za strata czasu!), po takiej ścieżce jeździ się koszmarnie. Raz, że nie sposób ułożyć kostki na tyle precyzyjnie, żeby tworzyła równą i gładką powierzchnię. Dodatkowo kostka kładziona jest na piasku – wystarczy, że wjedzie na nią cięższy pojazd (choćby traktorek ekipy od zieleni miejskiej) i już tworzą się dziury, uskoki, niebezpiecznie wystające krawędzie. Dwa – kostka używana u nas jest najgorszego gatunku i pod wpływem czynników atmosferycznych niszczy się bardzo szybko. Wystarczy czasem przyjrzeć się z bliska, jak woda wypłukuje beton. Dlatego wolę już jeździć po chodniku wyłożonym starymi płytami, niż taką koślawą, choć dwupasmową drogą z kostki.


A propos, warto przeczytać tę wymianę listów między rowerzystami a zarządem dróg w W-wie. Komiczne!

Co do asfaltu, w mieście wydaje się rozwiązaniem idealnym. Oczywiście pod warunkiem, że jest to asfalt porządny, kładziony maszynowo (tak jak na jezdniach), a nie przez dwóch gości z ręcznym walcem. Byle jak położony asfalt wcale nie jest lepszy od kostki – jest pełen kolein, zagłębień, w których w czasie deszczu gromadzi się woda. Fajną rzeczą, stosowaną w cywilizacyjnie bardziej rozwiniętych krajach, jest specjalna barwiona nawierzchnia typu slurry, którą rozprowadza się na dowolnej nawierzchni na przykład po to, aby wyróżnić pas przeznaczony tylko dla rowerzystów. Taka nawierzchnia nie tylko ładnie wygląda i pomaga w jeździe przez miasto, ale też ma specjalną strukturę wiązaną polimerami – w związku z tym jest twarda, gładka równa i szorstka (dobra przyczepność).

Zdjęcie ze strony www.armaasphalt.com

Jednak moją ulubioną nawierzchnią jest grunt z drobnym żwirem. Oczywiście taki typ nawierzchni nie nadaje się do centrum miasta (żwir mógłby się dostać na sąsiednią jezdnię zagrażając samochodom), ale już na przedmieścia, drogi przecinające pola i lasy – jest idealny. Nie ma chyba nic przyjemniejszego od jazdy po dobrze utrzymanej ścieżce gruntowej. Słowo-klucz: utrzymanie. Po takich drogach lubią jeździć maszyny rolnicze, masakrują je zwłaszcza gdy nawierzchnia jest nasiąknięta wodą. Ale najbardziej śmieszy mnie (choć jest to śmiech przez łzy), co czasem znajduje się na takich ścieżkach – gruby, ostry tłuczeń - jak na odcinku obok osiedla Kopernika w Gliwicach. Po czymś takim zwyczajnie nie da się jeździć i de facto nikt tym odcinkiem nie jeździ, ewentualnie tworzą się jakieś objazdy po trawniku.

To lubię!

Przed naszymi miastami/gminami jeszcze daleka droga do osiągnięcia zachodnich standardów. Na razie robi się ścieżki z tego, co jest pod ręką, byle jak, niechlujnie, traktując rowerzystów jak hołotę. Inna sprawa, że mamy też wielu „sympatycznych” obywateli, którzy czy to przez głupotę, czy zwykłą złośliwość dodatkowo niszczą te nieudane ścieżki, wjeżdżając na nie ciężkimi samochodami. Ale to już temat na osobną epopeję.

==Radar==

2 komentarze:

deni pisze...

Czy to przedostanie zdjęcie to ścieżka rowerowa?? Jeśli tak... no cóż, ja na pewno takich w Gliwicach nie doczekam. :( Ostatnio akurat nie pedałuję, ale sporo chodzę i widzę to, czym nas miasto raczy pisząc o ścieżkach rowerowych, porażka.
Pozdrawiam :)

Radar na rowerze pisze...

To akurat chyba nie jest ścieżka rowerowa, tylko pobocze (pewnie do użytku pieszego i rowerowego), ale dobrze ilustruje przykład technologii barwionego betonu, który doskonale odznacza się od zwykłej drogi. W Gliwicach pewnie nieprędko, teraz mamy etap brukowania wszystkiego co popadnie kostką - dla odmiany granitową. :)