piątek, 4 czerwca 2010

Test: Oshee Isotonic Sports Drink – Orange


Nigdy dotąd nie używałem napojów i żywności określanych jako „dla sportowców” – bo gdzie mi tam do sportowca? Ale czasy się zmieniają, człowiek zaczyna spoglądać zazdrosnym wzrokiem na tych napakowanych, odzianych w potoprzepuszczalne texy, uzbrojonych w bidony z tajemniczymi płynami izotonicznymi i batony energetyczne kolesi na rolkach lub karbonowych rowerkach i myśli sobie: kurcze, a gdybym ja tak wyglądał? Well, na kaloryfer z dnia na dzień nie mam co liczyć, to chociaż kupię sobie taki napój w bajeranckiej butelce i wetknę w koszyczek na rowerze.

Nie znam się na firmach produkujących te nowoczesne cuda, ale z krótkiego rekonesansu wynika, że Oshee to marka dość świeża i tajemnicza. Tajemnicza, bo tak naprawdę nie wiadomo, kto i gdzie produkuje ich wyroby. Wiadomo tylko, że ktoś w UE. Omawiany dziś produkt znalazłem na półce Polo Marketu w niezłej cenie. Jest to edycja limitowana, w specjalnej czarnej butelce – normalne edycje mają przezroczysty plastik. Jak przeczytałem na etykiecie, napoje izotoniczne mają specjalną formułę, dzięki której „nie tylko skutecznie gaszą pragnienie, ale również uzupełniają niedobory składników utraconych podczas wysiłku fizycznego”. I jeszcze coś o stężeniu osmotycznym (chyba raczej ciśnieniu?), ale to już sobie przeczytajcie na Wikipedii.

Postanowiłem sprawdzić, jak te obietnice mają się do rzeczywistości i wybrałem się na wycieczkę rowerową. Nie oszczędzałem się, jechałem na maksa, wiedząc że na ramie mam sporą butlę z życiodajnym płynem o smaku pomarańczowym.


Zatrzymam się jeszcze na chwilę nad samą butelką. Że jest ładna to jedno, drugie - że trochę niepraktyczna. Jej pojemność to 0,75 litra, a to sprawia, że jest dość wysoka. Musiałem obniżyć mocowanie koszyka do oporu, zjeżdżając na sam dół ramy, żeby się zmieściła. Wkładanie i wyciąganie bidonu jest utrudnione, trzeba to robić na siłę. Obsłużenie się w trakcie jazdy gwarantuje ryzykowne emocje. Do tego butelka jest miękka i gdy jest już w połowie opróżniona, podczas wkładania do koszyczka zgina się. Przydałaby się wersja mniejsza 0,5 l. Bardzo dobry jest za to dzióbek – identyczny jak w kolarskich bidonach. Łatwo go „odbezpieczyć” i zamknąć kciukiem.

Mam poważne wątpliwości co do właściwości gaszących pragnienie. Napój jest dość słodki, a co gorsza jest to słodycz, która zostaje na ustach i je lepi. Wyobraźcie sobie taką sytuację: ostry podjazd, z trudem łapiecie oddech i nie możecie otworzyć buzi, bo wam się usta skleiły. Brr! Dla komfortu powinienem po każdym łyku Oshee aplikować sobie łyk wody mineralnej, aby spłukać tę klejącą słodycz. Co do smaku – jest całkiem niezły. Napój smakuje jak rozcieńczona wodą Fanta, oczywiście bez gazu. Nie wyczuwam nawet obecnych w składzie słodzików. Jednak świadomość ich istnienia, jak i barwnika żółcień pomarańczowa FCF, który niby jest dozwolony, ale w wielu krajach zakazany, działa deprymująco.


Czy napój Oshee sprawił, że wróciłem z jazdy mniej zmęczony? Nie. Czy udało mi się ocalić cenne składniki mineralne? Tego nie wiem, bo jak to zmierzyć? Czy na drugi dzień czułem się lepiej niż zwykle, czy zakwasy zniknęły jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki? Trudno powiedzieć, ponieważ zakwasów nie miewam w pełni sezonu rowerowego. Czy zatem opłaciło się kupić Oshee? I tu się zacukałem, bo nie wiem. Może wy mi powiecie, jeśli uprawiacie bardziej wymagające sporty i pijecie regularnie napoje izotoniczne.

Moja ocena jest następująca: koleś taki jak ja, uprawiający sport okazjonalnie i nie forsujący nadmiernie organizmu, zupełnie nie ma potrzeby korzystania z takich napojów. Wystarczy butelka wody mineralnej i baton musli na wzmocnienie po większym wysiłku.

Producent: OSHEE Polska (wyprodukowano w UE)
Pojemność: 0,75 l
Kaloryczność w 100 ml: 24 kcal
Cena: 2,99 zł (Polo Market)

Ocena: 6/10

Zalety:

+ niska cena
+ praktyczny „dzióbek” butelki
+ dość smaczny

Wady:

- bidon z trudem mieści się w koszyczku
- za słodki, lepi usta
- zawiera sztuczne słodziki i barwniki

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jeżeli coś izotonicznego, to Powerade ew. Gatorade ;)

Anonimowy pisze...

niebieski oshee najlepszy na kaca ;)

Przemysław pisze...

Według testów PRO-TEST dawne Świat Konsumenta najlepszy z izotoników jest Powerade ;)

I ja też zawsze go piję dzień po;)

I polecam :)

michał pisze...

Widzę że nie tylko ja odkryłem piję niebieskiego na kaca :)

Przemysław pisze...

@michał: to stary indiański sposób ;)

Jotgie pisze...

No cóż, ten napój na pewno nie pomoże zamienić mojego bojlera z pępkiem w środku na kaloryfer! Chyba raczej wprost przeciwnie - pewno ma sporo kalorii (szkoda, że brak tu tej informacji).
Używam tego typu napoje tylko podczas długiej jazdy samochodem - NAPRAWDĘ pomagają! Odpędzają senność! W zeszłym roku dzięki Biedronkowemu Tigerowi byłem wstanie siedzieć za kierownicą od 23-ciej do 14-tej dnia następnego!

Jotgie pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Jotgie pisze...

Acha, miałem jeszcze napisać, że mi kształt bidetu kojarzy się ze... zniczem na cmentarz!
PS. Są kalorie - przepraszam, wcześniej nie zauważyłem!

Anonimowy pisze...

OSHEE jest raczej słabe choć cenowo wypada duzo lepiej niz wspomniane Powerade czy Gatorade ( niestety im nie dorasta do pięt )

z napojow Izotoniczno- energetycznych ( bo nie jest to zwykly izotonik ) polecam Isostara ( IMHO najlepszy napoj po duzym wysilku )

Anonimowy pisze...

Jotgie - jaki "kształt bidetu" ? :D :D :D
wiesz co to bidet? :P

Jotgie pisze...

Pardon, popierdzieliło mi się (po pifku orkiszowym :) ). Miał być oczywiście "bidon".

Anonimowy pisze...

Są różne smaki OSHEE. Moim zdaniem najlepszy jest grejpfrutowy. W tej cenie to najlepszy izotonik (moim zdaniem)

Anonimowy pisze...

jotgie - musisz odroznic napoj izotoniczny od napojów "energetycznych" , OSHEE to ten pierwszy , Tiger drugi , rożnica spora

Anonimowy pisze...

Ze swojej strony dodam, że na naszym rynku są jeszcze inne wersje butelkowe OSHEE. W przeźroczystej butelce, która jest bardziej sztywna, nie gnie się jak ta opisana na blogu.(nie spotkałem się z wersją sfotografowaną przez autora ww. tekstu). Smakiem rzeczywiście może i odstaje od konkurencji. Podczas ostatniej wyprawy rowerowej na dystansie ok 60 km nie było z tym napojem takich problemów. Kwestia gustu. Pozdrawiam autora. Brawo za świetnego bloga, tak dalej!